sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 14

Cześć, cześć :) 
Tym razem wyrobiłam się dość szybko z rozdziałem, do koncertu powinnam dać radę napisać jeszcze jeden. Dziękuję za wszystkie komentarze, które niesamowicie motywują do pisania :) Jestem również bardzo wdzięczna tym, którzy mieli czas i ochotę zapoznać się z Prologiem do Starbucks Lovers. Już niedługo pierwszy rozdział :) 
Życzę miłego czytania rozdziału 14 i z góry przepraszam, jeżeli gdzieś zabrakło przecinka, mam coś nie tak z tym klawiszem :D Wyczekuję Waszych opinii.
Buziaki ;***



***


Budzik miałam nastawiony na 6:15, ale co najmniej z 3 razy włączałam drzemkę. Miałam wrażenie, że moje łóżko i pościel przemawiają do mnie, krzyczą wręcz „Chloe, zostań z nami”. Za dużo bajek. Było mi tak ciężko wstać, że aż trudno wyrazić to słowami. Gdyby nie wczorajszy telefon Wayna, wstałabym wyspana, niczym młody bóg, a tak, masz ci babo placek. Około godziny 7:00 dałam radę zwlec się z łóżka i zaspanym krokiem powędrowałam do łazienki w celu wzięcia orzeźwiającego prysznicu. Stałam pod deszczownicą pozwalając chłodnemu strumieniowi wody spływać po moim ciele. Kiedy temperatura woda zaczęła mnie rozbudzać jednocześnie zaczęłam rozmyślać nad prośbą przyjaciela Shannona. W sumie nawet nie było nad czym rozmyślać. Zgodziłam się prawie od razu. Chłopaki w nadziei, że moja odpowiedź będzie twierdząca, obgadali już sprawę z Jaredem i wszystko było ustalone. Przedstawili mi dokładny plan działania i musiałam się zacząć spieszyć, jeżeli chciałam się ze wszystkim wyrobić.  Pośpiesznie wyszłam spod prysznica, owinęłam się miękkim koralowym ręcznikiem, a drugim w takim samym kolorze zrobiłam turban na głowie. Wybrałam idealny na dzisiejszą bieganinę strój [OUTFIT 1] i zaczęłam robić make up. Przed wysuszeniem włosów zaparzyłam świeżo mieloną kawę i wypiłam przegryzając croissant’em. Przed 8:00 wyszłam z domu i samochodem udałam się do marketu, gdzie byłam umówiona z Waynem. Spóźniał się, idealnie, właśnie tego mi było trzeba. Czekając przeglądałam w Internecie różne portale społecznościowe i plotkarskie, aż natrafiłam na trailer do teledysku Quite Silence. Jeszcze go nie widziałam, do sieci wrzucony był dopiero dzisiaj, nie wiedziałam czego się spodziewać. Bałam się nacisnąć „play”, bo wiedziałam, że są w nim sceny z feralnej nocy z Shannonem. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam oglądać. Muzyka, którą usłyszałam nie pochodziła z tytułowej piosenki. Po chwili usłyszałam w niej szept Jareda i zobaczyłam migawki filmu. Pierwsze ujęcie – moja twarz, rozmazany makijaż, smutek. Sceny z Shannonem. Rozkosz, radość, pożądanie. Sceny z Jaredem, te dokręcone. Strach, rozpacz, frustracja. Sceny przedstawiające mnie wykorzystane z filmu Shannona. Kpina, złość, brak emocji. Moje dłonie błądzące po ciele. Koniec. Nie wiedziałam co o tym sądzić, ten krótki nawet nie pół minutowy trailer pokazywał tak wiele, tyle różnych emocji, tyle nastrojów. Podobał mi się, był idealną, tak mi się przynajmniej wydaje, zapowiedzią do całego teledysku. Jednak najważniejszą rzeczą było to, że zatuszowali TEN filmik. Nikt oprócz paru osób, które wiedziały, w życiu się nie domyśli oglądając ten zwiastun. Dzięki Bogu. Dało mi to jednak sporo do myślenia. Przez cały ten czas zachowywałam się jak gówniara. Jestem dorosłą kobietą, a moje zachowanie było dziecinne. Nie wiem co mną kierowało, chwila wolności, brak ograniczeń? Byłam zwykłą dziwką, która wpakowała się do łóżka Shannonowi Leto. Jednak z drugiej strony, on musi coś do mnie czuć, cokolwiek, inaczej nie zachowywałby się tak, po prostu. Domek nad jeziorem, Hollywood Hills. Z przemyśleń wyrwało mnie pukanie Wayna w szybę.

- Hey – wyszłam z samochodu i przywitałam się z mężczyzną.

- Cześć Chloe, to jak, zakupy? – zapytał i skierowaliśmy się w stronę wejścia do marketu – Myślałaś o moim pomyśle?

- Myślałam, nawet teraz czekając na Ciebie. Wayne, ja nie mogę tego zrobić. – stanęłam i popatrzyłam na niego. – To trochę za dużo. Wiem, że w jakiś sposób liczyliście na mnie, ale ja go lubię Wayne. Nie chcę tego spieprzyć, a przez to mogę być widziana w zupełnie innym świetle. – powiedziałam szczerze to co myślałam, bez owijania w bawełnę. – Bardzo chętnie pomogę Wam z przyjęciem niespodzianką, ale to wszystko.

- Jesteś pewna? Wiesz, że jemu by się spodobało, na pewno byłby zachwycony. Nie robiłaś tego nigdy? Przecież jesteś tancerką i aktorką…- próbował mnie namówić.

- Wiem i gdybym miała to zrobić dla kogoś obcego to uwierz, ale przyszłoby mi to łatwiej. Bez problemu znajdziecie jakąś inną tancerkę, a jak jeszcze usłyszy, że chodzi o Leto, to zaoszczędzicie kasę. – weszłam do sklepu i wzięłam wózek.  Mieliśmy sporo rzeczy do kupienia i mało czasu.

- Jasne, nie ma sprawy Słońce, po prostu na pierwszym miejscu pomyśleliśmy o Tobie. Zabierajmy się za zakupy, bo nie zdążymy.

Cały wózek zakupów, rachunek długi niczym Iliada i Odyseja razem wzięte, a mój bagażnik malutki. Razem z Waynem, Tomo i Vicky mieliśmy przygotować jedzenie i alkohol na urodzinową niespodziankę dla Shannona. Cały dzień ciężko pracowaliśmy. Czas jednak mijał bardzo szybko i bardzo zabawnie. Z Tomo chyba nie dało się inaczej. Non stop wygłupy, był nawet moment, gdzie toczyliśmy mini wojnę na mąkę. Po południu przyjechał Jared, żeby upewnić się, że wszystko jest ustalone. Odczułam, że cieszy się z tego, iż nie przyjęłam „propozycji” przyjaciół Shannona. Na odchodne rzucił jeszcze, że miał rację, że się na to nie zgodzę. Dochodziła godzina 20. Ubrałam się w naszykowany wcześniej strój [OUTFIT 2] i czekałam na wszystkich, aż przyjdą i będę mogła zadzwonić do starszego Leto. Po godzinie 21 wszyscy byli już zgromadzeni na Los Tilos Road, a ja mogłam zadzwonić do Shanna. Po trzech sygnałach odebrał.

- Halo? – usłyszałam po drugiej stronie.

- Hey Shann, tu Chloe, mam problem. Właśnie szykowałam się, żeby do Ciebie jechać i samochód nie chce mi zapalić. – stwierdziłam, że to najłatwiejszy sposób, żeby go tu sprowadzić.

- Serio? No nie gadaj, może tłoczki do wymiany? – zaśmiał się – Cholera, czekam właśnie na wszystkich, ale dobra, jadę. Nie ma sensu, żebyś jechała taksówką, a z tego co wiem, Jared już wyjechał, więc dupa.

- To przyjedziesz po mnie? – zapytałam z nadzieją.

- Jasne, za 20 min będę, tylko bądź gotowa.

- Dzięki, jesteś super, czekam, paaa – rozłączyłam się i jedyne co nam pozostało to czekać.

- Dobra słuchajcie, Shannon powinien tu być za 20min, jak dobrze pójdzie to trochę szybciej. W związku z tym, za 10min zgasimy światło i wszyscy schowacie się w salonie, ja jakoś go tu przyciągnę, okay? – nie było dużo osób, bez Shannona 14, jedynie najbliżsi znajomi, z którymi trzymał się Shan. Połowę z nich widziałam po raz pierwszy w życiu. Jednak wszyscy sprawiali wrażenie bardzo przyjacielskich. Tak jak wcześniej powiedziałam zgasiliśmy światła i czekaliśmy. Nie mogliśmy być głośno, wiesz szeptaliśmy do siebie nawzajem. Po pewnym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Shannon powitał mnie gorącym pocałunkiem co nieco mnie zaszokowało. Na całe szczęście nikt nas nie widział.

- Mmm ślicznie wyglądasz i to specjalnie dla mnie – zilustrował mnie wzrokiem i cieszył się niczym dziecko - Dobra, a zbieramy się, bo mamy mało czasu – złapał mnie za rękę i pędem ruszył w stronę samochodu.

- Chwila, chwila, Shann, nie wzięłam telefonu. – wymyśliłam na poczekaniu powód, żeby wrócić do domu – Zresztą nawet nie pozwoliłeś mi zamknąć drzwi.

- Okay, to leć, ja poczekam w samochodzie.

- Co? Nie! Chodź ze mną, bo nie wiem gdzie on jest. – no jeszcze tego brakowało, żeby czekał w samochodzie, ciekawe tylko na co…

- Kobiety…- powiedział pod nosem, ale grzecznie poszedł ze mną – jak można nie wiedzieć gdzie położyło się telefon?!

- Doobra, już nie komentuj tylko sprawdź w salonie czy go nie ma, wydaje mi się, że właśnie tam go zostawiłam.

Miałam tylko nadzieję, że nie będzie marudził a’propos tego, żeby iść i zerknąć do pokoju dziennego. Poszedł przodem ciemnym korytarzem, a ja za nim. Byłam niesamowicie ciekawa jego reakcji. Wszedł powoli szukając włącznika światła, a gdy go znalazł wszyscy zebrani zaczęli donośnie śpiewać Happy Birthday. Cała nasza 14 śpiewała tak głośno, że jestem pewna, iż sąsiedzi wiedzieli, że ktoś tu obchodzi urodziny. Po zaśpiewaniu ta bliższa część znajomych, wliczając w to Jareda, Tomo, Emmę, Wayna, Jamiego i moją imienniczkę, rzuciła się na niego i zaczęła ściskać, tulić i całować. Reakcja Shannona była nie do opisania. W jednej chwili, jego oczy zaszły łzami, ale nie uronił ani jednej, usta najpierw były szeroko otwarte, następnie zaciśnięte, a chwile potem układały się w przepiękny i chyba najszczerszy uśmiech, jaki u niego widziałam. Był szczęśliwy. Zaskoczony, ale niezmiernie szczęśliwy. W czasie toastu rzucał bluzgami pod nosem, ale towarzyszył im śmiech, więc wiedziałam, że nie jest zły z takiego obrotu sprawy. Alkohol rozlewał się hektolitrami, a przekąski znikały w tempie natychmiastowym. Gdy wszystko już powoli ucichło, a ludzie zaczęli rozmawiać między sobą, nie zwracając już tak wielkiej uwagi na jubilata, ten podszedł do mnie i zaprowadził do pustego przedpokoju.

- Wszystkiego najlepszego – dopiero teraz miałam okazję złożyć mu życzenia.

- Dziękuję Chloe, jesteś genialna. Dziękuję, to wszystko jest zajebiste, w życiu bym się nie domyślił.  – powiedział i mocno mnie przytulił.

- Nie, nie, nie Shannon. Mi nie masz za co dziękować. To był pomysł Wayna i Jamiego. Ja tylko pomogłam. – żałowałam, że sama nie wpadłam na ten pomysł, wtedy faktycznie mi by był wdzięczny za to wszystko, a tak, ja byłam tylko pionkiem w tym przedstawieniu.

- Ale gdyby nie Ty, nie udałoby im się, więc to też Twoja zasługa.

- No okaaay, może i masz troszkę racji.

- Oh tak, tylko troszkę? – zapytał zbliżając się do mnie na bardzo niebezpieczną odległość.

- Tyci – odparłam i pokazałam niewielką odległość między palcem wskazującym, a kciukiem.

- Tyci? Hmmm to prawie jak tyle – jego usta już prawie dotykały moich, dzielił je milimetr, może nawet nie. Już tylko sekundka, kiedy nagle usłyszeliśmy głośne nawoływanie w celu przywołania Shannona. W jednej chwili perkusista odsunął się ode mnie głęboko oddychając. „Shannon, chodź, jest niespodzianka” było słychać coraz głośniej głos Jamiego.

- Idź, ja muszę na chwilę wyjść, miałam zadzwonić do rodziców. – powiedziałam i skierowałam się na zewnątrz. W Dubaju była właśnie godzina 9:30,a więc moja mama szykowała się do pracy. Obiecałam jej, że się z nią dzisiaj skontaktuję, gdyż wcześniej nie miałam ani czasu, ani głowy.

- Hey mamuś, co tam u was słychać? – usiadłam na murku przed domem.

- Chloe, kochanie, jak się cieszę, że dzwonisz. Nie mogę zbytnio rozmawiać, bo zmieniły mi się godziny pracy i za chwilę mam ważne spotkanie, ale wszystko dobrze. A u ciebie, jak tam skarbie? Widziałam zdjęcia w Internecie, czy to Twój nowy chłopak? – no tego to się nie spodziewałam, jakie zdjęcia, jaki chłopak?!

- Że co? Nie wiem o czym mówisz, jestem sama, z nikim się nie spotykam.

- Hmmm takie dziwne nazwisko, jakby trochę włoskie, Le, Le… nie pamiętam. Przystojny mężczyzna córeczko, bierz się za niego, bo takie ciacho, to hu hu – nie wierzyłam w to co moja własna matka wygadywała, chyba po niej miałam te zachowania jak nastolatka.

- Leto mamo, Leto.

- O,o,o dokładnie tak, czyli wiesz o kogo chodzi. – wiedziałam, że chce, żebym była szczęśliwa, moje dotychczasowe związki nie były owocne, więc marzyła o tym, żebym spotkała w końcu w życiu tego jedynego.

- Tak mamo, wiem, ale to ciężka sprawa. Za dużo opowiadania. Dzisiaj właśnie ma urodziny, wyszłam na chwilę, żeby z Tobą pogadać.

- Chloe, nie widzę Cię teraz, ale czuję i po Twoim głosie mogę stwierdzić, że ten mężczyzna nie jest Ci obojętny. Czujesz coś do niego, prawda?

- Ciężko to określić mamuś, wiem jedynie, że gdy go widzę mimowolnie się uśmiecham, mogłabym spędzić cały dzień tylko patrząc na niego, mam motylki w brzuchu gdy jesteśmy blisko siebie, a gdy się całowaliśmy czułam się, jak w niebie i na daną chwilę nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być.  – musiałam się komuś wygadać, a wyszło akurat tak, że była to mama. Musiała się poważnie zdziwić, nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu, nigdy jej nie mówiłam takich rzeczy, ale dzisiaj musiałam i już.

- To czemu Ty jeszcze ze mną rozmawiasz?! Rusz tyłek i już do niego, pokaż mu, że Ci zależy. Nie wylewaj się przed nim, ale pokaż, że coś dla Ciebie znaczy, żeby nie odfrunął. Trzymam kciuki córuś, zdzwonimy się i pozdrów ode mnie tego przystojniaka. Kocham Cię, paaa – i jedyne co usłyszałam to dźwięk w telefonie sygnalizujący, że mój rozmówca się rozłączył. No to piękną radę dostałam od własnej matki. Coś w tym jest, musi coś w tym być, skoro tak mi doradziła, muszę spróbować. Skierowałam się do środka, gdzie światła były przygaszone i jedyne co było słychać to muzykę i głośne gwizdy zebranych. Poszłam do pokoju i zobaczyłam Shannona siedzącego tyłem do mnie na krześle, a u niego na kolanach siedziała roznegliżowana blondynka w czarnej masce na twarzy, zawiązując mu oczy jakimś skrawkiem materiału. Moje serce zaczynało bić szybciej, nie wiem czy ze strachu, czy złości. Muzyka zmieniła się na bardziej zmysłową, a owa kobieta niebezpiecznie zaczęła ocierać się o każdy milimetr ciała Shannona. Całowała go i pieściła po CAŁYM ciele. Kiedy zaczęła bardziej intymny „pokaz” o ile można to tak nazwać, większość osób skupiła się na rozmowach i mało kto zwracał już uwagę na to co dzieje się z tą parą. Jedynie ja stałam jak słup soli i wpatrywałam się w nich. Perkusista był w niebo wzięty, to wiem na pewno. Jego ręce błądziły po jej ciele bez opamiętania. Ładny miała tupet, tak na oczach wszystkich. Jeszcze przez chwile z obrzydzeniem patrzyłam na nich, po czym poszłam na górę do swojej sypialni nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Impreza nie trwała długo, a wszyscy oprócz mnie byli już porządnie wstawieni. Przez otwarte okno słyszałam, jak niektórzy opuszczają dom. Nie wiem ile siedziałam sama, ale myślę, że nie minęło nawet pół godziny, kiedy usłyszałam głos Shannona dochodzący zza drzwi „Gdzie idziemy? No powiedz mi, skarbie. Nic nie widzę, dobrze o tym wiesz, zdradź mi chodź tyci” Huh tyci…debil. Nagle moje drzwi od sypialni się otworzyły i wparował przez nie, nie kto inny, jak sam pan Leto wciąż z opaską na oczach, a pod ręką miał ową  blondynkę w  samej bieliźnie. O nie, tego było za wiele. Gwałtowanie wstałam z łóżka i mój donośny głos rozległ się po całym pokoju „ Wypieprzać mi stąd, to jest moja sypialnia i nie będzie tu żadnego pieprzenia się.”   W tej samej chwili, perkusista stanął na równe nogi i uwalniając ręce rozwiązał opaskę.

- Chloe? – zapytał patrząc na mnie.

- Nie, święta Teresa z Kalkuty, zabieraj tą swoją cizię i już Cię tu nie ma. – powiedziałam najspokojniej jak umiałam, chociaż nerwy już dawno mi puściły.

- Ale…jak masz na imię? – teraz zwrócił się w stronę dziewczyny z którą wszedł do pokoju.

- Jestem Carla.  – uśmiechnęła się szeroko,  a ja miałam ochotę wybić jej te wszystkie białe zęby.

- Z jakiej racji? Jak to się stało? – pytał wyraźnie zdezorientowany Leto.

- No cóż, Twoi kumple mi zapłacili, żebym zatańczyła dla Ciebie i trochę się z Tobą zabawiła.
Przyznam szczerze, że powinnam skończyć wcześniej, ale byłeś taki napalony, więc trochę rozszerzyłam zakres moich usług – powiedziała zalotnie puszczając do niego oczko.

- Shannon nie słyszałeś?! Nie chcę was tutaj widzieć. – skierowałam się w ich stronę, żeby wypchnąć ich z pokoju i zamknąć drzwi.

- Chloe, poczekaj, proszę.  – patrzył na mnie błagalnym wzrokiem – Clara, możesz już wyjść, zrobiłaś za co ci zapłacili, a  teraz do widzenia. Odprowadzę Cię do drzwi – zwrócił się w kierunku striptizerki i  wyszedł z nią z pokoju.  Zamknęłam drzwi i opierając się o nie osunęłam się na podłogę. Minęła chwila, aż usłyszałam pukanie do drzwi.

- Chloe, przepraszam, tak mi głupio, myślałem, że to Ty, serio. Wyszłaś pod pretekstem rozmowy, a po pewnym czasie pojawiła się ta laska. Miała maskę na twarzy, światła były zgaszone, nie odezwała się ani słowem. Wiem, że to jest chyba najgorsze wytłumaczenie na Ziemi, ale  mówię prawdę. Chyba za bardzo chciałem, żebyś to była Ty.  Proszę, otwórz drzwi, porozmawiajmy.
Dlaczego byłam taka uległa. Dlaczego wstałam z podłogi, otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka?! Upewnił mnie, że wszyscy już wyszli, a Vicky z Chloe posprzątały pokój i schowały jedzenie do lodówki.  Byłam wyczerpana, nie miałam siły z nim rozmawiać, nie miałam siły na nic. Jednak on mówił, non stop mówił, przepraszał, tłumaczył się, mówił jak bardzo mu przykro, a ja leżałam na łóżku i słuchałam, nie wszystkiego, wyłapywałam pewne fragmenty, resztą się nie przejmowałam.

- Chloe, zależy mi na Tobie, nie potrafię tego odpowiednio okazać, tak jak na to zasługujesz, ale kurwa Chloe, sprawiasz, że nie mogę trzeźwo myśleć, nie  potrafię się kontrolować, jesteś niczym narkotyk. Proszę Cię, nie odtrącaj mnie. 

13 komentarzy:

  1. Dzięki za rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Kocham to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale super, jest mi strasznie miło :) dziękuję :)

      Usuń
  3. Wiedziałam, że Shannon pomyli Chloe z tą tancerką. Shannon kochany mój pomyśl odpowiednią częścią ciała. Mieliście się z Chloe ukrywać i co nagle miałaby odstawić taki pokaz na oczach wszystkich? No cóż czekam na nowy rozdział z niecierpliwością:) Bardzo lubię twój sposób pisania. W każdym rozdziale są takie pewne zdania które mnie rozśmieszają w takim pozytywnym znaczeniu;) Pozdrawiam K. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym słowem FACECI :D mam nadzieję, że uda mi się dodać kolejny rozdział jeszcze przed koncertem ;) dziękuję, milo to słyszeć, bo chyba jedną z trudniejszych rzeczy jest rozśmieszanie; ))
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  4. szkoda mi S.- czasem tak jest - czegoś tak bardzo pragniemy że nie widzimy tego co faktycznie się dzieje a jedynie to co chcemy zobaczyć . Myślę że mu wybaczy ;-) nie potrafi się na niego gniewać. Gorzej będzie z J. mam takie przeczucie że nadal nie będzie cieszyć się szczęściem w pełni
    pozdrawiam
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne spostrzeżenie odnośnie ludzkich pragnień :) Chloe jak już można się było przekonać parę razy ma słabość do Shannona, która niestety nie zawsze może okazać się dla niej dobra, chociaż...Jay...ahh cóż to z Tobą będzie mój drogi :D ten wątek na pewno się rozwinie ;))
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. damn girl! ja nie mogę jaka akcja na urodzinach, jeszcze specjalnie taką wybrali blondynę co by jak chloe wyglądala hah niezly cyrk, ale noo jak nie będzie takich smaczków typu kłotnie to doprawdy nie byloby tak ani ciekawie ani to uczucie by sie nie zdawalo prawdziwie ;)
    ps. przepraszam, że dopiero teraz ale mam jednoczesnie rozwalonego kompa i telefon i tylko jak wpadne do biblioteki uczelnianej mam okazję coś przeczytać i napisac do siebie
    Pozdrawiam i życzę weny i udanego koncertu gdybyś już tu nie napisała ;*
    Female Robbery

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe no chłopaki wiedzieli co robią :D ale trzeba na to spojrzeć z drugiej strony, może jeszcze Chloe i Shann będą im dziękować za to :DD
      no dziewczyno nieźle mnie nastraszyłaś, tyle nie komentowałaś, że już się bałam, że coś nie tak, ale jeżeli to tylko problemy ze sprzętem to jestem spokojna :))
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję ;***

      Usuń
    2. powiadamiam o nowej notce u mnie, zapraszam ;)

      Usuń
  6. Hej, hej, kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Właśnie się pisze ;D Jutro do południa powinien się pojawić, a jeżeli się nie wyrobię to późnym wieczorem, bo w ciągu dnia nie będzie mnie w domu ;))

      Usuń